Niech cię nie zwiedzie, że się śmieję,
Że promienną twarz mam.
Moja dusza krwawi, boleje,
Smutek w mym sercu, bo jestem sam.
Ty wpuściłaś mnie do życia swego,
Szeroko otwarłaś przede mną drzwi.
Dałaś nadzieję życia dobrego,
Kocham cię! - szeptałaś mi.
Ust pocałunkiem, dotykiem dłoni,
Śmiechem cudownym i tym spojrzeniem,
Przez chwilę krótką byliśmy szaleni,
Stałaś się nagle moim pragnieniem.
Pragnieniem bycia, życia, istnienia,
Dni słonecznych, nocy upojnych.
Wspólnych obiadów, zakupów robienia,
Rozmów o jutrze, rozmów spokojnych.
Stałaś się nagle nadzieją moją,
Moim szczęściem, wiarą i radością,
Dałem ci siebie i miłość swoją
I to się stało moją słabością.
I wszystko nagle się poplątało.
Radość ze smutkiem, miłość z zazdrością.
Obolałe serce tylko zostało,
Które biło dla ciebie z taką ufnością.
Bargów, 17.08.2007 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz