poniedziałek, 7 grudnia 2015

Nowy dzień

Tak trudno rano wstać,
Dniu czoła stawić.
Zebrać myśli aby trwać,
Koszmary pozostawić.

                  Niemoc wielka dopada.
                  Zabiera chęć do życia.
                  Obezwładnia aż upada
                  Chęć trwania, bycia.

Bezlistne konary drzew
Błękit nieba zmieniają w szarość.
Zamilkł nawet ptasi śpiew
Resztę nadziei zabierając.

                      Długie cienie otaczają
                      Łapiąc zewsząd, z każdej strony.
                      Resztę myśli pożerają -
                      Dzień ten znowu odmieniony.

                           Czy już nigdy nie nastanie
                           Sfera słońca i uśmiechu?
                           Błędna myśl pozostanie
                                                                    Już na zawsze przy człowieku?

 Myśl niczym kruk czarna
Strzępami piór wypełnia głowę.
Przyszłość jaka? Przyszłość marna,
Nie gotowa na nowe.

Sądów, 06.12.2015 r.

wtorek, 10 listopada 2015

Liść

Opadł liść!
Takiego cóż?
Minął mój dzień.
Nie ważne to już!

                       Zabłysło słońce
                       I szybko się skryło.
                       Zadrwiło niechcący -
                       To nic nie było.

         Co było zatem
         Tak niezwykłego,
         Że zmieniło raptem
         Sens życia mego?

                                  Szczęścia szukanie?
                                  Bycia kochanym?
                                  Trwanie, czekanie
                                  Za czymś nieznanym?

                                                      Życie minęło
                                                      Jak pora roku.
                                                      Nadzieją musnęło,
                                                      Zostawiło w mroku.

Sądów, 10.11.2015 r.

piątek, 2 października 2015

Jesiennie

Modrzew wyrósł wysoko -
Nad sosną i dębem góruje.
Na akację i klon ma oko,
Z brzozą rozgaworuje.

                     Wiatr szumiąc liśćmi
                     Dębu okazałego,
                     Poplątał też myśli
                     Ze świata mojego.

                                                      Chciał tajemną mgłę
                                                      W poranną rosę zamienić.
                                                      Niczym perły, niczym łzę
                                                      Słońcem opromienić.

                               Rozgaworu szept czy szelest
                               Porwał sobą pędząc w las.
                               Nie zdało się to na wiele,
                               Bo błysk słońca szybko zgasł.

Modrzew z brzozą nadal szumią.
Przysłuchuje się im las.
Chociaż pragną to nie umią
Zmienić pory, ani czas.

Sądów, 20.09.2015 r.

sobota, 25 lipca 2015

Monolog

Czuję, że sił mi brakuje.
Spalam się jak świeczka na wietrze.
Życia swego nie żałuję
Tylko dlatego, że mogło być lepsze.


Dzieciństwo moje jesień przypomina.
Mało w nim śmiechu i słońca mało.
Mówią, że wszystko moja to wina -
Inaczej byłoby, gdyby mi na tym zależało.


Zacząłem pomału w to wierzyć.
Chciałem zmienić samego siebie.
Widocznie zacząłem daleko mierzyć.
Wiem, że stracić mogę ciebie.


Przecież być tak dalej mogło,
Trwać w wieczność nasze szczęście.
To właśnie żyć mi pomogło
I zapomnieć o udręce.

                                          Pamiętam pierwsze nasze spotkanie.
                                          Dotknięcie ręki, ust muśnięcie.
                                          Cudowne oczarowanie.
                                          Niby sen, ale to było szczęście.

                                                                  Opętanie twym ciałem.
                                                                  Cudownym, ciepłym, pachnącym.
                                                                  Przy tobie drżałem
                                                                  I pokochałem uczuciem gorącym.

                         Twój pierwszy przyjazd do mnie,
                         Nasze pierwsze zbliżenie,
                         Którego pamięć pozostanie we mnie
                         Do końca mych dni, jak oddech, jak marzenie.

Zrozumiałem, że tylko ona
I nikt więcej na świecie
Będzie przeze mnie kochana
Jak własne życie.

                      Inaczej nigdy być nie może,
                      Nigdy nie pozwolę zmienić tego.
                      A gdyby, to życie swoje złożę
                      Światu jako dowód buntu mego.

                                              Twe pragnienia rozkazami dla mnie są.
                                              Jak jaskółki co radość przynoszą.
                                              Wypełniają pustkę muzyką radosną,
                                              Inne światło i sens w życie wnoszą.

                      Myśli zżerają mnie ponure nieraz,
                      Że mogę na zawsze cię kiedyś utracić.
                      Chcę być z tobą zawsze jak teraz,
                      Nie chcę życiem za życie płacić.

Nie chcę by z słów tych groźba płynęła
Jak wody rzeki powodzią wezbrane.
Nie chcę by w nich ma miłość utonęła,
Lecz trwała nadal jak ptaki rozśpiewane.

                                  Wszystko to nicość nieskończenie wielka.
                                  Preludia łez, narzekań i smutków.
                                  Niechęć do życia, niechęć wszelka,
                                  Dawnych błędów oczekiwanie skutków.

                                                                 Nie można cofnąć do tyłu życia.
                                                                 Nie można złego z pamięci wymazać.
                                                                 Nie można pomimo jego bicia
                                                                 Sercu co innego kazać.

Słońce często zachodzi.
Mrok wtedy gęsty nastaje,
A z nim obłęd w ciało wchodzi.
Przynosi ból, męczyć nie ustaje.

Dzieje się wtedy coś dziwnego.
Myśli w połowie się urywają.
Zewsząd wypełza coś drwiącego.
Słowa giną, istnieć przestają.


Płacz targa całym ciałem
Niczym cyklop w okrutnym gniewie,
Który może zabić, czego nieraz chciałem
Mając dość już siebie.

                     Kiedy jednak ty jesteś ze mną
                     Wszystko się zmienia, jak świat na wiosnę.
                     Nie ma drugiej, która będąc ze mną,
                     A ja z nią byłbym radosny.

                                                    Minuty dzielące nas od siebie
                                                    Zawsze są dla mnie wiecznością.
                                                    Niczym rozsiane gwiazdy po niebie,
                                                    Niczym zima ze swą białością.

                            Tęsknota wtedy szarpie sercem
                            Jak dzika bestia uwięzi łańcuchem.
                            Sił brakuje aby trwać w tej męce
                            I by nie wybuchnąć płaczem głuchym.

Moje ciało to wielkie zmęczenie.
Prośba o śmierć, by przyszła najprędzej.
Zabrała z sobą wszelkie utrapienie
I ból, by nie było go więcej.

                                                                   I kiedy zdaje się, że koniec nadchodzi
                                                                   Jak noc nad światem okrutnym -
                                                                   Przebłysk nadziei i radość przychodzi
                                                                   By zająć miejsce w życiu tak smutnym.

                                    Jest wtedy księżyc i gwiazdy na niebie,
                                    Cykanie świerszczy i usta słodkie.
                                    Dwa ciała przytulone do siebie
                                    I upajanie się twym widokiem.

                                                                                                         
Potem przychodzi pytań mnóstwo,
Niczym lawina co z gór się stacza.
Czy to jest prawda, a nie oszustwo?
Czy ta chwila naprawdę jest nasza?

Czy tak trwać mogłoby zawsze?
Dlaczego tak późno cię poznałem?
Czy ty wierzysz w szczęście nasze?
Dlaczego tak późno cię pokochałem?

Dlaczego ty jesteś tu ze mną?
Czy to nie sen, nie nocna mara?
Nie znikniesz zaraz, zostaniesz na pewno?
Czy nie spotka nas za to kara?

                                              Pragnę byś ze mną na zawsze była.
                                              Tylko moja, więcej niczyja.
                                              Byś o tym i ty po nocach śniła
                                              I w szczęście nasze uwierzyła.

                   Nasze rozstania są dla mnie nocą.
                   Ciemnością wielką, nieskończoną.
                   Dziwne istoty skrzydłami trzepoczą
                   Lękając duszę i tak wystraszoną.

Wtedy tęsknota szarpie sercem moim.
W bólu uściskach płacz przynosi.
O, móc nasycić się widokiem twoim,
Smutku przed światem więcej nie głosić.

              Tęsknota dniem jest bez końca.
              Nocą, której brakuje ciemności.
              Płaczem rzewnym, płaczem bez końca,
              Życiem ponurym, bez radości.

Łąką bez kwiatów kolorowych,
Niebem zasnutym wciąż chmurami. 
Krętą ścieżką w ostach majowych,
Domem rodzinnym za morzami.

Uwolnić się od niej sam nie mogę.
Nie mogę, dopóki nie ujrzę ciebie.
Wniosła we mnie wielką trwogę,
Jak burza pędząca przed siebie.

                          Ręce opadły w bezsilności
                          Niczym orła skrzydła potężne.
                          I biją po ziemi w dzikiej wściekłości
                          Tego upadku nie znosząc mężnie.

                                                           I cóż mam począć by inaczej było?
                                                           By zmienić siebie i myśli swoje?
                                                           Co mam zrobić by się nie śniło,
                                                           Że nie będziemy nigdy we dwoje?

Czy jak tchórz, cichaczem, nocą
Mam od siebie daleko uciekać?
Czy może zostać i całą swą mocą
Na swój koniec cierpliwie czekać?

                 Przyjdź kochana i powiedz wreszcie,
                 Że jest nieprawdą to wszystko.
                 Niech się zmieni to nareszcie
                 I będziemy razem blisko.

                                               Nie odchodź nigdy już z tego domu.
                                               Niech z tobą ciepło do niego wejdzie.
                                               Niech zaświeci słońce znowu
                                               I szczęście od nas nigdy nie odejdzie.

                          Daj mi swą miłość ukochana,
                          Której pragnę całym sercem.
                          Niech ma dusza uradowana
                          Zapomni na zawsze o męce.

          O co tylko będziesz prosić
          Dla ciebie wszystko wtedy uczynię.
          Na rękach będę ciebie nosić,
          Będę cię chronił dopóki nie zginę.

Co dzień ci kwiaty będę przynosił -
Wiosną, latem, jesienią, zimą.
Ciągle o uśmiech będę cię prosił,
A smutki wszystkie przy tym niech zginą.

Chcę byś ciągle szczęśliwą była.
Niczym jaskółka w lotach podniebnych.
Nigdy o smutku więcej nie śniła,
Ani myślała o chwilach niepewnych.

                                                  Tak mi potrzebne twe ramię.
                                                  Chcę, byś je na zawsze mi podała.
                                                  Bym mógł się wesprzeć o nie.
                                                  Pragnę byś tego i ty chciała.

                                                                               Wiem, że puste są to marzenia.
                                                                               Puste prośby i błagania.
                                                                               Inne są twoje na to spojrzenia,
                                                                               Inne masz wymagania.

                                    Dopóki widzą cię moje oczy,
                                    Dopóki uszy twój głos usłyszą,
                                    Będę błagał cię głosem rozpaczy -
                                    Zostań mym szczęściem, moją najmilszą.

Kiedy to wszystko bez sensu będzie,
Kiedy odejdzie reszta nadziei,
Kiedy mrok gęsty nastanie wszędzie -
Odejdę i ja do wiecznej bieli.

Niech się rozsypią kości moje
W lesie na którejś polanie,
A z nimi wszystko co było moje
I na zawsze niech tam zostanie.

Urad, 10.08.1981 r.




piątek, 15 maja 2015

W nocnej poświacie

W poświacie przyszłaś nocnej
Sennymi obrazami drgając,
I serce zabiło mocniej
W uniesieniu radosnym trwając.

                                                                            Niezmienna byłaś, taka sama,
Ale jakaś daleka.
I choć sen, nie jawa, to dramat,
Bo twój obraz zaczął uciekać.

Twój uśmiech już tak ciepły nie był,
A spojrzenie gdzieś uciekało.
Nie przypominałaś tamtych chwil -
Cóż zatem się stało?


Miraż ten nocny czym był?
Że biło tak mocno serce?
Fałszywy obraz mi się śnił?
Czy kryje się za tym coś więcej?

Bargów, 15.05.2015 r.
 

piątek, 24 kwietnia 2015

Teraz

Tak daleko zostałaś,
Jak gwiazdy na niebie.
Pisać nawet przestałaś -
Nieznana droga do ciebie.

Już kiedyś byłaś daleko,
Teraz jesteś jeszcze dalej.
Byłaś za mostem, za rzeką -
Jak teraz cię odnaleźć?

Leśnym ludkiem byłem twoim,
Takim tam wariatem.
Ty lubą, marzeniem moim -
Jak jest teraz zatem?

Bargów, 24.04.2015 r.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Zbyt późno

W moich myślach zamieszkałaś
Robiąc wielki zamęt w nich.
Gdy patrzyłaś, gdy się śmiałaś,
Gdy słuchałem słów twych.

Chciałem poznać imię twoje
I jak mówisz do mnie - ty.
Szybko powiedziałem swoje,
Pragnąłem by razem tworzyły -my.

Zbyt późno zapragnąłem,
Przecież wcześniej cię nie było.
Mężatką jestem - usłyszałem,
Wszystko nagle się zmieniło.

Nadal pragnę uśmiechu twego,
Twego głosu pragnę słuchać.
Nie wypowiem marzenia żadnego.
Pozwól po cichu cię kochać.

Widuchowa, 07.04.2008 r.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Muszę ukrywać

Muszę ukrywać spojrzenia,
Które ślę do ciebie.
Powstają podejrzenia,
Że miłujemy siebie.

Jak mówić kocham?
Jak nie patrząc pragnąć?
Po cichu szlocham,
Bo nie umiem odgadnąć.

Widuchowa, 19.12.2007 r.

xxx

Jestem taki samotny
Jak nigdy dotąd.
Jakiś smutny, markotny,
Jakby utopiony jesienną słotą.

Słubice, 01.09.1976 r.

Jestem smutny

Jestem smutny jak jesienny wiatr
Jęczący w wierzbach przydrożnych.
Dlaczego okrutny jest ten świat
I nie chroni człowieka od kłopotów różnych?


Już płakać nie mogę więcej,
Ni szlochać, ni jęczeć, ni kląć.
Umrzeć jest lepiej najprędzej
I swój smutek do grobu wziąć.

Słubice, 08.03.1976 r.

Gdyby tak odejść

Gdyby tak odejść w świat daleki,
Zapomnieć o bólu, o smutku.
Zostawić żal, gorycz i gniew wszelki,
Och, gdyby zapomnieć o tym pomalutku.

Żyć samemu, bez ludzi, bez upokorzeń,
Nie myśleć o ludziach i płaczu,
Pogrążyć się i żyć wśród swych marzeń,
Nie widzieć nigdy niczyich oczu.

Wśród drzew, zwierząt, wśród kwiatów,
Gdzie wicher kołysze do snu
I deszcz wygrywa melodie preludiów;
Żyć najlepiej jest właśnie tu.

Niestety, jest właśnie inaczej.
W upokorzeniu i żalu muszę żyć.
Więc nie śmiejcie się kiedy zapłaczę,
Bo tak musi na zawsze już być.

Słubice, 08.03.1976 r.

Moja miła

Moją miła bądź,
Błagam cię serdecznie.
Tylko moją perłą bądź,
Moją bądź wiecznie.

Uśmiech twój dla mnie niech będzie,
Dla mnie usta twe niech szepczą słowa.
Oczy radośnie spoglądają niech na mnie,
Dla mnie niech będzie miłość twoja.

Boję się i bardzo obawiam,
Że utracić cię mogę kiedyś.
Dlatego proszę i błagam,
Moją tylko pozostała żebyś.

Radachów, 09.10.1986 r.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zły świat

Mój świat był pełen zła;
Było kłamstwo księciem tam.
Rządziło prawo pięści i kła.
Och, podły byłem ja sam.

Chciałem jak inni być -
Twardym, nieugiętym, wyniosłym.
Chciałem po swojemu żyć,
Żyć życiem beztroskim.

Dlatego wiele błędów też
Popełniałem dnia prawie każdego.
Bawiło mnie to, cieszyło lecz
Zadowolenia nie miałem żadnego.

W mym sercu niepokój zamieszkał,
Niepewność, obawa, strach.
I alkohol już mnie nie cieszył.
To złe! - myślałem - Ale żyć jak?

I wtedy prawdę odkryłem.
Znalazłem to, czego szukałem.
Wnet myśli swoje zmieniłem,
Miłością do niej zapałałem.

Odkryłem, że istniejesz Ty Boże.
Tyś Miłość jest wieczna i Życie,
Szukającym Cię pomożesz,
Zajmiesz się każdym serdecznie.

Ty nie chcesz by ludzie błądzili,
Jak ja bezprawie czyniąc.
Ty chcesz by szczęśliwi byli
Wiecznie na ziemi żyjąc.

Radachów, 22.09.1986 r.
 

sobota, 11 kwietnia 2015

Zmierzch

Za oknem zmierzcha,
Niebo krwawo smutnieje.
Ja leżę patrząc w sufit,
Cygańskiej muzyki słucham.

Jest jak krew w żyłach;
Upaja, usypia i ogniem parzy.
Ja słucham i myślę o chwilach
Minionych. O nich mi się marzy.

Tak chciałbym być tam,
Przeżyć to wszystko na nowo.
Tak bardzo chciałby być sam
Z swą myślą, ze sobą.

W ten mrok chciałbym się skryć,
Uciec od ludzi, od siebie.
Przestać myśleć, przestać żyć,
Nie widzieć łuny na niebie.

Nie widzieć brzasku dnia nowego,
Ptasich głosów więcej nie słuchać.
Nie czekać przyjazdu twojego,
Istnieć przestać...

Sienno, 10.06.1986 r.

Rozpacz

                          Tęsknoto ogromna wzleć w niebiosa z okrzykiem,
                          Ponad chmury, ku słońcu wysoko.
                          Zafaluj, załopocz i niczym wicher z rykiem
                          Pomknij do luby mej, daleko, daleko.

                                                           Porwij ze sobą też głęboką rozpacz,
                                                           Gorzką jak piołun z dzikiego ogrodu.
                                                           Kroplami deszczu w jej oknie zapłacz,
                                                           Opowiedz o mym smutku...

                            O dniach bezkresnych i nocach bezsennych,
                            O płaczu, którego nie usłyszy nikt,
                            O pragnieniach złudnych, myślach bolesnych,
                            O życiu, którego celem jest ona...

Tęsknoto moja, ty ogromny ptaku
Z rozpaczą u boku jak morze wielką,
Weźcie i żal mój płomienny
I prośbę moją maleńką.

Uwierz ma luba, uwierz mym słowom.
Nie ma w nich fałszu, ani obłudy.
Jestem twój tylko i pragnę z tobą
Przez życie iść - to nie są złudy.

                 Pragnienie to z serca wypływa.
                 Jest szczere, czyste, nie jest skalane.
                 Byś szczęśliwą na zawsze była
                 Pragnę, i być razem nam było dane.

                                        Twe myśli kochać pragnę najdroższa.
                                        Twe gesty i słowa i ciało.
                                        By śmiech nigdy nie spełzł z twej twarzy.
                                        Uwierz kochana i przyjdź do mnie śmiało.

                                                                        Twój syn jest moim synem,
                                                                        Moim szczęściem i radością.
                                                                        Mając was będę szczęśliwym -
                                                                        Jesteście moją miłością.

                   Nie każ czekać zatem jedyna,
                   Nie mów, że później, że potem, że kiedyś.
                   Przyjdź do mnie, weź naszego syna -
                   Czekam na was...

Sienno, 28.03.1986 r.

Być samotnym

Tak chciałbym być samotnym,
Pogrążonym w odmętach rozpaczy.
Nie znać życia szczęśliwego, nie pławić się w śmiechu radosnym,
Prowadzić tryb życia tułaczy.

Nie słyszeć ludzkiej mowy,
Tu szczerej, lecz fałsz niosącej.
Nie być kuszonym przez czyjeś namowy
Do tego co złe, co pobudza do nienawiści piekącej.

Słubice, 03.01.1977 r.

piątek, 10 kwietnia 2015

Śmierć

Zdaje się - nikomu nie jest się potrzebnym,
Jak dzban z urwanym uchem.
Jest się niby psem wściekłym,
Przepędzanym z miejsca na miejsce, złym duchem.

I żal wzbiera w rozpaczonej  duszy
I ściska gardło głośne łkanie,
I wszystko co dobre - zło kruszy.
Pozostaje gniew, nienawiść i szlochanie.

Jakby wszystko razem się sprzysięgło
I w szyderczym uśmiechu w twarz pluło
Krwawą śliną palącą ciało,
I szatańskim chichotem jak nożem w serce kłuło.

I chciałoby się z bólu wyć jak bestia dzika,
Gdy w potrzask wpadnie stalowy,
I odpędzić wszystko w wściekłości rykach,
Zerwać z siebie stalowe okowy.

I przeklinać wszystko chciałoby się,
Nie szczędząc nawet matki, ojca.
Pozostać samemu bez klątwy, której rozmyślnie
Zabrakło jak w nocy słońca.

By wreszcie paść z wyczerpania,
Bez czucia, bez tchu prawie.
Z wysiłkiem unieść głowę, drżącą od łkania
I czekać na to co się stanie.

Niczym ślepiec patrzeć jak się zbliża
Z rozwartymi szeroko szczękami,
W powłóczystej szacie, krokiem jak sarna chyża,
Niosąc na grzbiecie swe berło z krwawymi plamami.

Nachyla się by ciąć straszliwie.
Z chichotem szatańskim mruga pająkiem w oczodole,
Patrząc zachłystuje się chciwie
Mym widokiem i ja się boję.

Zostaw! - krzyczę. Zostaw mnie, słyszysz?!
Zamiera w bezruchu nade mną.
Pustką oczodołów chce mnie przebić.
Boisz się - zgrzyta - zatańczyć ze mną?

Głowa bezwładnie mi opada,
Bo sił brakuje i tchu.
Nachyla się i zimny pocałunek składa
Na czole i oddaje mnie Mu.

Słubice, 27.11.1976 r.
   

Osiadła drzewa purpura

Osiadła drzewa purpura
Dusząc zieleń soczystą.
Jest brzydka, brudna, ponura,
Owinięta w opar mglistą.

Chciałbym zobaczyć jeszcze
To źródło z wnętrza ziemi bijące,
Które w swe ramiona jak kleszcze
Wzięło stary dąb i leszczyny szeleszczące.

Z źródła tego piłem wodę,
Gdym spragniony szukał ochłody.
Ciało me wtedy przeszywało chłodem
                                                           I nie chciałem pić już żadnej wody.

Teraz już źródła nie widać wcale
I szmer jego stał się cichy.
To dąb przysypał je całe
Zasłuchany w źródła szept cichy.

Słubice, 02.11.1976 r.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Odeszło wszystko

Nie ma już jaskółek,
Ni skowronków, ni słowików,
Ni brzęczenia lipowych pszczółek,
Tylko zeschniętych liści jest do liku.

Już świerszcze tak nie cykają
Jak dawniej cykały.
Żaby nie kumkają,
Ptaki śpiewać przestały.

Wszystko zaczęło przemijać,
Smutniejsze stawać się co dnia.
Ja o tym wszystkim zacząłem wspominać,
Bo z nimi odeszła radość ma.

Już i więcej tęsknię po nocach,
A i rano spokoju nie mam.
Cóż? Nie jest to w moich mocach
Bym wrócił to wszystko sam.

Słubice, 30.08.1976 r.

Konający las

                                            Wiatrem okrutnym las targany
                                             Stoi w miejscu zalękły.
                                             Przygarbiony, ze snu zerwany,
                                             W noc tę słychać jego jęki.

              Przygina swą głowę ku ziemi,
              Ku ziemi ją chyli najniżej.
              Odzywa się do mnie słowy tymi,
              Które słychać coraz ciszej:

"Tyś jest jak ja.
Ty też zgubiony będziesz!
Na nic dobro tego świata,
Kiedy zło jest wszędzie.

Przyjdzie wicher okrutny,
Zegnie cię i złamie!
Na nic charakter twój butny,
Tak będzie, ja nie kłamię.

Nie oprzesz się jemu,
Nie zmożesz go napewno.
Zginiesz, nie pytaj czemu
I zapamiętaj sobie to jedno.

Ja ginę, jak widzisz,
Ulegam jego sile!
Więc patrz - zapamiętać to musisz,
Byś nie zapomniał przez czasu wiele.

                        Dni będziesz miał spokojne,
                        Lecz w nocy nie zmrużysz oka!
                        Prowadził będziesz ze sobą wojnę
                        I wypatrywał śmierci obłoka."

                                                        Do głębi przejeły mnie te słowa,
                                                        Nie wiedziałem co ze mną będzie.
                                                        Jeśli umrę, wrócę tu i od nowa
                                                        Zacznę żyć - dobro jest wszędzie!

Urad, o3.09.1975 r.

środa, 8 kwietnia 2015

Szeroka droga

Cóż z tego, że dojdą prędzej?
Łatwiejszą pójdą drogą?
Ja jednak będę szedł osobno.
Mnie słabości ich nie zmogą.

Ja się nie dam! O, nie dam!
Nie dam się ich nurtowi porwać.
Potrafię jeszcze w sobie siły zebrać.
Ich tylu, a ja sam.

Ich upadek będzie straszny!
Tym straszniejszy, im ich więcej!
A oni coraz bliżej są przepaści -
Już szykuje swą gardziel dla nich!

A ja krzyczę, a ja wołam,
Nie tędy! Nie tędy droga!
Jeszcze czas by zawrócić,
Jeszcze czas by zacząć od nowa!

Czy oni mnie usłyszą?
Czy potrafią mnie zrozumieć?
Czy zawrócą ze złej drogi,
By do życia znowu wrócić?

A ja chcę im pomóc,
A ja krzyczę głośno,
A ja ich ostrzegam,
A ja łkam żałośnie.

Radachów, 27.08.1986 r.

 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Czy wierzysz?

Czy wierzysz w szczęście? Bo ja tak!
Czy wierzysz w miłość? Bo ja tak!
Jeżeli pragniesz tak jak ja,
To powiedz słowo, daj mi znak.

Powiedz, czy zechcesz bym mógł ja
Powiedzieć tobie: miła ma?
Abyśmy razem, ty i ja
Mogli iść przez życie, razem trwać?

Niech szczęście nasze wiecznie trwa.
Miłość niech rośnie pośród nas.
Niech cały świat wie i zna,
Że to nie minie w żaden czas.

Sienno, 21.06.1986 r.

Pustka

Pustka! Pustka zewsząd!
Niesamowita cisza otacza.
Tykanie zegara brzmi łoskotem,
Strumienie deszczu z nieba spadają.

Zamblone niebo i horyzont zamglony.
Ściana lasu daleko gdzieś odeszła.
Mokra ziemia - liść na nią spada strącony
Podmuchem wiatru. Jesień tędy przesza.

Niczym śmierć radość zabrała.
Radość po kimś, kogo się kochało.
Chwilę przystanęła, wiatrem zawirowała -
Wszystko ucichło, zszarzało, posmutniało.

Myśli ponure przyszły z nią nagle,
Myśli okrutne, smutne i szare.
I chociaż uwolnić się od nich pragnę,
Nie mogę. Są ze mną stale.

Myśli o tym co będzie.
Jak potoczy się życie moje?
Czy zawsze i wszędzie
Będzie smutek, płacz i znoje?

Radachów, 07.10.1986 r.

sobota, 4 kwietnia 2015

Wiatr przyjaciel

O, wietrze, mój przyjacielu
Pędzący z miejsca na miejsce.
Ty znasz miejsc dużo i ludzi wielu,
Ty słyszałeś o mojej udręce.

Ty, co szumisz w drzew konarach,
Targasz nimi, gniesz i łamiesz,
Pruszysz piachem w oczy, śpisz w szuwarach -
Proszę cię, ze sobą mnie zabierz.

Chcę jak ty wolnym być -
Bez trosk, udręk i płaczu.
Chcę gdzieś szczęśliwy żyć,
Chcę gdzieś żyć inaczej.

Zabierz mnie zatem, proszę.
Zabierz mnie w krainę mych marzeń.
Będąc tam będzie mi dobrze,
Tam ciągle będę miał dzień.

Ty wiesz jak mi tu ciężko
Żyć, być i czekać.
Łzy moje spłynęły rzeką -
Pustka! Muszę stąd uciekać.

Ciemność otacza mnie zewsząd,
Głęboka, nieprzejednana.
Robię jeden, a później następny błąd,
A z nim nadzieja zakłamana.

Ty, wietrze, ty, jedyny
Pomóc mi w tym możesz.
Ty, wiejący przez lata i zimy -
Proszę cię o to w pokorze.

Urad, 30.06.1982 r.

piątek, 3 kwietnia 2015

Smutny świat

Smutny świat jest jesienią,
Smutna jesień jest nocą.
Liście ziemię ścielą,
Gwiazdy blado migocą.

Niema bezsenność
Oczy szeroko rozwarła,
Otulona w równie niemą ciemność
Myśli przestraszone pożarła.

Myśli o twoich dłoniach
W moich ukrytych rękach,
O tobie w moich marzeniach,
Pięknej jak jutrzenka.

Cybinka, sierpień 1985 r.

Życie jest udręką

Nasze życie jest udręką,
Morzem kłopotów i zmartwień.
Ciemną nocą, niewiadomą wielką,
Łódeczką na falach gnaną wiatrem.

Słońce świeci, ale nie dla nas.
Nie dla nas szepczą gwiazdy nocą.
Nie dla nas pachnie i szumi las,
Nie dla nas liście na drzewach się złocą.

Świerszcze cykają też nie dla nas.
Ciepły wiatr nie muska naszych twarzy.
Abyśmy szczęśliwi byli chociaż raz -
O tym teraz mi się marzy.

Chcę radośnie śpiewać z tobą,
Krzyczeć światu o szczęściu naszym.
Iść przed siebie nową drogą,
Drogą życia, dniem rozkosznym.

Chcę by ptaki nam śpiewały
Serenady najpiękniejsze.
Kwiaty kwitły i pachniały,
Bym mógł pisać tobie wiersze.

Tobie śpiewać wraz z gwiazdami,
Śmiechem bawić w każdej chwili.
W deszcz się chować pod drzewami;
Abyśmy szczęśliwymi byli.

Gdzie mam szukać tej mądrości,
Która zmieni dni tych szarość?
Chciałbym krzyczeć z bezsilności -
Gdzie beztroskość ma i radość?

Chcę, byś ty mi dopomogła,
Moja gwiazdo i nadziejo.
Ty jedynie żebyś mogła
Zostać przy mnie z życia się śmiejąc.

Radachów, 04.05.1986 r.
 

O, luba...

O, luba ma, ukochana!
Motylu przecudny, piękna jutrzenko;
Tyś życie mi dała, umiłowana,
Jesteś dla mnie rusałką piękną.

Dla ciebie pragnę tylko żyć,
Tobie służyć i wielbić wiecznie,
Szczęście ci dać, miłością otoczyć;
Tego pragnę serdecznie.

Pragnę kochać twe ciało,
Całować skórę twych piersi,
Budzić pocałunkiem cię rano,
Wiernym być aż do śmierci.

Pragnę dotyku twych dłoni,
Delikatnych i zręcznych,
Śmiechu twego co dźwięcznie dzwoni
I spojrzenia twych oczu tak pięknych.

Dlatego daję ci serce,
Które dla ciebie tylko bije;
Składam je w twoje ręce
I niech tam ono żyje.

Bo ty życie mi dałaś
I ty możesz je zabrać.
Bo ty pokochać mnie chciałaś,
Czy zechcesz dla mnie trwać?

Sienno, 31.03.1986 r.

Miałem szczęście

Miałem szczęście i miałem miłość,
Miałem kogoś, kto był mój.
Przed nami była piękna przyszłość,
Nie był straszny żaden znój.

Ją kochałem, uwielbiałem.
Dla niej żyłem i dzięki niej.
Z nią być razem zawsze chciałem,
Była radością w udręce mej.

Słowa szeptem wypowiadane
Były lekarstwem na mój ból.
Wszystko było nie udawane,
Aż tu nagle koniec! Stój!

Rozpacz przyszła z wielkim deszczem,
Z czarną chmurą, z burzą wielką.
Jej słowa jak gromu sztylet przeszły dreszczem
Ciało, serce, nadzieję wszelką.

Strumień deszczu zabrał szczęście,
Pognał ściekiem w ziemi głąb.
Nie ma życia w ciągłej męce,
Niech je weźmie ziemi ziąb.

Nie ma tam ani poznania,
Ani bólu, cierpień też.
Nie ma tęsknoty, ani wyczekiwania,
Ani pragnień, ani łez.

Sienno, 17.05.1986 r.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Ciemne niebo...

Ciemne niebo, chłodny wiatr, pada deszcz.
Gęsta mgła opatula ziemię mokrą.
Ptaki smutne pochowały się też gdzieś,
Tylko ja, smutek i tęsknota ze mną mokną.

Gdzieś ma piękna, ukochana, gdzieś ma miła?
Gdzież ja ujrzę twoje włosy, twoje oczy?
Czy ta mgła niczym ściana cię zakryła
I okrutnie z tęsknotą mą się droczy?

Ciemne niebo, chłodny wiatr, pada deszcz.
Ciężkie krople opadają na mą twarz,
Która jak to niebo bardzo smutna jest,
I mym sercem targa powodzi płacz.

Powiedz w końcu gdzie cię szukać, moja droga?
Przywróć światu uśmiech słońca, ptaków śpiew.
Gdzie wędrujesz, po jakich chodzisz drogach?
Przyjdź tu do mnie i przynieś z sobą śmiech.

Tyś jest szczęściem, tyś radością w moim życiu.
Tyś pragnieniem, śpiewem ptaków, światłem słońca.
Tyś jest deszczem, szumem morza, serca biciem,
Tyś jest nocą, tyś rozpaczą jest bez końca.

Twoje ciało jest ołtarzem pragnień moich.
Jest marzeniem, które pali moją duszę.
Jest tym wszystkim, czego nigdy w życiu swoim
Nie posiądę, nie otrzymam, nie przytulę.

Ciemne niebo, chłodny wiatr, pada deszcz.
Strugi wody spływają po mej twarzy.
Z nimi łzy są, z nimi gorycz, rozpacz też,
Płyną z nimi również strzępy moich marzeń.

Jak długo jeszcze chcesz bym się męczył?
Jak długo jeszcze mam po nocach płakać?
Chyba nie chcesz bym na śmierć się zadręczył,
Przecież ty nie jesteś zła taka.

Więc powiedz, kiedy znowu cię zobaczę?
Kiedy dotkniesz swoją dłonią mojej twarzy?
Kiedy wszystko się odmieni i inaczej
Będzie w życiu pełnym nie tylko marzeń?

Kiedy znowu będziesz przy mnie moja droga?
Kiedy nigdy nie odejdziesz z miejsca tego.
Nabierz sił, abyś sama teraz mogła
Podać rękę mnie - przyjaciela twego.

I niech jasne niebo, ciepły wiatr, świeci słońce.
Niech trwa wiecznie szczęście marzeń naszych,
Niech całuję piękne usta twe gorące,
Niech zapomnę o udręce, chwilach strasznych.

Niech twe dłonie splatają się z moimi dłońmi,
Niech serca nasze biją rytm radosny
I na zawsze przed złą chwilą się uchrońmy,
Niech trwa wiecznie naszych serc śpiew miłosny.

Jasne niebo, ciepły wiatr, świeci słońce.
Dzień ten nigdy się nie skończy moja miła.
Wędrujemy pełni szczęścia po naszej łące -
To nie sen, ale jawa, o której śniłaś.

Nie ma bólu, nie ma płaczu, nie ma smutku.
Te rzeczy dawno już wszystkie przeminęły.
Teraz my i nasze szczęście powolutku
Idziemy naprzód, idziemy naprzód, idziemy naprzód...

Sienno, 04.06.1986 r.

Bądź...

Bądź moją perłą,                                   
Moim marzeniem,
Zieloną łąką,
Słońca spojrzeniem.
Bądź mi...

Bądź dla mnie deszczem,
Kwiatem pachnącym,
Gwiazdą na niebie,
Wiatrem wiejącym.
Bądź mi...

Bądź moim szczęściem,
Moją miłością,
Celem w mym życiu,
Śmiechem, radością.
Bądź mi...

Bądź moim wsparciem,
Bądź tą jedyną,
Od teraz na zawsze
Bądź mą dziewczyną.
O, bądź nią...

Bądź radą dobrą
W ciężkiej godzinie,
Słowem otuchy
Aż zło to minie.
Bądź mi...

Cichą rozmową
Gdy śpią już dzieci,
Dotknięciem ręki
Gdy księżyc świeci.
Bądź mi...

                         Bądź mi jaskółką
                         Rozśpiewaną,
                         Śpiewem słowiczym,
                         Moją przystanią.
                         Bądź mi...


Bądź tym czego pragnę
Od bardzo dawna,
Bardzo cię proszę -
Ma piękna, ma ładna.
Bądź tym...

Sienno,22.06.1986 r.


Prośba

Ty wodo płynąca
Zabierz mój smutek ze sobą.
Odpłyń z nim do końca
Swej drogi i oddaj innym wodom.

Przedtem obmyj nim
Korzenie olch i wierzb
Rosnących nad brzegiem twym,
Wsłuchanych w twój głos.

Niech szepczą liści drżeniem
O mym smutku rozmawiając.
I nim ostatnie spadną liście na ziemię
Niech wiatr szept ten porwie żałośnie łkając.

Słubice, 03.01.1978 r.

Posłuchaj

Słuchaj mój skowroneczku,
Słuchaj podniebny śpiewaku
I ty leśny dzwoneczku
Posłuchaj i ty polny maku.

                   I ty moja miła
                   Głosu mego chciej posłuchać,
                   Obyś na nowo to przeżyła
                   I miała o co szlochać.

                                      Wiem, że odejść muszę,
                                      Tyś sama to wybrała.
                                      Zanim jednak w siną dal ruszę,
                                      Chcę byś moich słów wysłuchała.

                   Mówiłem, że kocham cię,
                   Chciałem byś moją była.
                  Tyś nie wierzyła w nie,
                  O czym innym śniłaś.

Pamiętam nasz pierwszy pocałunek,
Pierwszy uścisk naszych dłoni.
Odczułem wtedy wielki smutek
I jak łza łzę goni.

                        Tyle razy się wtulałaś w me ramiona,
                        Tyle razy czułem woń twych włosów,
                        Czułem ciepło twego łona,
                        Całowałem łzy z twych oczów.

                           Zapewniałaś mnie, że to szczęście,
                           Że wiecznie ono trwać będzie.
                           Mówiłaś, przychodzi ono w męce
                           I będzie z nami wszędzie.

                 Wierzyłem twoim słowom
                 Mając w sercu jednak strach.
                 Teraz wiem: nie uspokoisz mnie mową
                 Ni widokiem, kiedy toniesz w łzach.

         Wiem, że odejść muszę,
         Zniknąć z oczu twoich.
         Więc przed siebie ruszę
                                                                     Cicho, cichuteńko, byś nie słyszała kroków moich.

                   Ty jednak każdy oddech mój usłyszysz,
                   Każdy krok odczujesz.
                   Nie wiem o czyn teraz myślisz,
                   Ale gdy mnie nie będzie, wszystko zrozumiesz.

Więc żegnaj moja miła,
Pozwól mi uścisnąć twoją dłoń.
Od dziś co noc będziesz śniła,
A ja czuł twego ciała woń.

Słubice, 07.02.1977 r.