piątek, 27 lutego 2015

Mówiłaś, że kochasz

Mówiłaś, że mnie kochasz!
Twoim słowom uwierzyłem.
Teraz gdzieś tam może szlochasz -
Cóż tak złego ja zrobiłem?

Tak cudowna nasza miłość
Tylko w sferze marzeń była?
Teraz ból jest, wielka żałość,
Jedna chwila to skończyła?


                 Na pytania daj odpowiedź.
                 Przestań męczyć mnie już, proszę.
                 Gdy odeszłaś, z myśli odejdź.
                 Więcej bólu niech nie znoszę.


                 Czy potrafisz mi o tym powiedzieć?
                 Czy potrafisz swe serce mi dać?
                 I swoją miłość? - chcę o tym wiedzieć
                 Bym żyć mógł dalej i dalej trwać.


                 Zrób to już teraz, bardzo cię proszę,
                 Dotknij mnie sobą, napełnij i bądź.
                 Wtedy złe myśli z siebie wypłoszę,
                 Chcę byś tu była, więc przy mnie siądź.




Teraz pozostań na zawsze już ze mną.
Bądź powierniczką mych myśli i pragnień.
Rozjaśnij me życie, stronę tą ciemną,
W pełnię radości sobą je zamień.

Bargów, 27.08.2007 r.

Bardzo chciałem

Tak bardzo chciałem z tobą być,
Spełniać twoje marzenia.
Dla ciebie oddychać, żyć,
Zaspakajać twoje pragnienia.

Dla ciebie kwiaty przynosić,
Byś szczęśliwą była sprawiać.
Trudne chwile z tobą znosić,
To co najlepsze dawać.               

Być twoim przyjacielem zawsze,
Na którym możesz polegać,
Realizować pragnienia nasze,
O twoją miłość ciągle zabiegać.

Stało się to niemożliwe nagle,
Odeszłaś i nie ma cię przy mnie.
Ja jednak czekam na ciebie ciągle -
Pragnienie to nigdy nie minie.

Bargów, 30.08.2007 r.

środa, 25 lutego 2015

Czasami...

Czasami spełniasz moje marzenia,
Przynosisz radość do serca mego.
Wtedy stykają się nasze spojrzenia,
Mogę posłuchać głosu twego.

                            Pozwalasz bym ramieniem objął ciebie,
                            Dotknął twych piersi swymi ustami.
                            Dajesz mi wtedy całą siebie,
                            Tęsknisz za mymi pieszczotami.

                                                             Ale te chwile są coraz rzadsze,
                                                             A gdy są, krócej trwają.
                                                             Gdy chcemy tego to prawie zawsze
                                                              Jakieś banały nam przeszkadzają.

                                 Setki powodów nagle powstaje,
                                 By to przesunąć i zmienić w czasie.
                                 Może tylko tak mi się wydaje?
                                 Wydaje mi się to tak właśnie!

                       Ty nadal jesteś ze mną myślami,
                       Chociaż rzadziej to okazujesz.
                       Mówisz lub piszesz do mnie czasami,
                       Co mówię - do końca nie wysłuchujesz.

Jesteś gdzieś daleko, jakaś zmieniona.
Inne z twych ust padają słowa.
Tak dziwnie obca, gdzieś zagubiona,
Pragnąca zapomnieć i kochać gotowa.

Powiedz jak mogę w tym pomóc tobie?
Co mam uczynić byś nadal kochała?
A może zmienić coś mam w sobie
Abyś kochać mnie nie przestała?

Bargów, 07.08.2007 r.

Gdy jesteś

Każda chwila spędzona z tobą
Jest dla mnie jak szczęścia muśnięcie.
Gdy trzymam twe dłonie, dotykam cię sobą,
Jest tak cudownie, tak odświętnie.


Gdy jesteś ze mną, szczebioczesz, mówisz,
Wzrokiem dotykasz mojego ciała,
Pierś twa faluje, całusy gubisz,
Jesteś szczęśliwa i bardziej byś chciała.


Mówisz do mnie bym chwilę milczał
I nie nazywał tak rzeczy wielu,
Czego pragnę nigdy nie wyliczał,
Mówisz - cicho bądź przyjacielu.

Jednak me serce jak wulkan wielki
Każe mi mówić o tej miłości.
Gdy milczę boli, zadaje męki,
Razem z mym ciałem pragnie radości.

Pragnie twojego ciała dotyku,
Twojego głosu, śmiechu i spojrzeń,
Uścisku twego, rozkoszy krzyku,
Nie wypowiedzianych, skrytych twych marzeń.

Ono cię kocha, tęskni i pragnie,
Każe mi spełniać twoje pragnienia.
Każe być z tobą, pieszczoty kradnie,
Każe mówić o mych marzeniach.

Bargów, 02.08.2007 r.

Już tyle nocy

Już tyle nocy i tyle dni
Me serce boli i krwawi.
Umysł ciągle o tobie śni,
Dusza tęskni i łzawi.


Chociaż jeszcze słońce świeci,
W koło ciemność nastała.
Nie ma ciebie, żadnych wieści.
Wielka pustka nastała.


Czy te chwile, te minione
Snem cudownym tylko były?
Tak rozkoszne, tak szalone,
Czyżby tylko się przyśniły?


Przecież ciebie dotykałem,
Czułem zapach twego ciała.
Z tobą długo rozmawiałem,
Cię tuliłem, drżałaś cła.



Ja szczęśliwy również byłem,
Gdy słyszałem jak się śmiejesz.
Myślą o nas ciągle żyłem
I widziałem jak piękniejesz.

Chwil cudownych i radosnych
Było wiele w sercu twoim.
Spojrzeń pięknych, tak miłosnych
Nie spotkałem w życiu swoim.

Spraw by niebo znów się śmiało,
By ból wyszedł z mego ciała,
By na zawsze żyć się chciało,
Byś na nowo radość dała.

Bargów, 27.08.2007 r.


wtorek, 24 lutego 2015

Motyl

                             Jak stare drzewo na skraju lasu,
                             O pogiętych konarach, przycupnięte,
                             Chłostane wiatrem, przeciwnościami losu -
                             Takie jest życie moje przeklęte.

Gdy było młode, strzeliste i piękne,
Sypało kwieciem, owocem i liściem,
Schronienie dawało, bezpieczeństwo wszelkie -
Było upragnione, potrzebne wszystkim.

                  Walkę z wiatrem i śniegiem toczyło.
                  Czasem z pożarem, mrozem i żarem.
                  Konarami jak ramieniem okryło
                  Tych co w cieniu jego skryli się razem.


                  Każdy korzystał z tego co dało,
                  Ze smacznych owoców, kwiatów i liści,
                  Z cienia gdy przed słońcem ich chowało.
                  Długo tak trwało, tak robili wszyscy.



Lata mijały drzewo przyginając.
Kwiat obleciał i owoc i liście.
Dla tych co chowało w konarach trzymając
Stało się słabe, chore i brzydkie.

         Nikt się nie tuli do pnia spękanego,
         Nie słucha szumu wiatru w gałęziach,
         Nie ma miłości do drzewa starego,
         Zapomniano o łączących ich więziach.

         Ono teraz samotne stoi,
         Już nie szumi liśćmi radośnie.
         Nękane wiatrem strasznie się boi,
         Coś szepcze, coś nuci żałośnie.

Zdziwienie wielkie w koło nastało.
Blask jego chwały tak szybko minął.                 
Złe słowa o nim często padały.
Obarczano go wszelką winą.

      W wielkiej rozpaczy, stojąc w bezruchu,
       Żalu goryczą otulone,
       Nagle poczuło w wietrzyka podmuchu
       Motyla skrzydła roztańczone.

       Figlarne wokół konarów wzloty.
       Muśnięcie nimi po pniu spękanym,
       To jakby taniec, jakby zaloty -
       Poruszenie w pniu odrętwiałym.



                   Motyl przyfrunął, usiadł na drzewie,
                   Czółkami dotknął kory spękanej.
                   Klasnął skrzydłami w wiatru powiewie,
                   Zniknął w koronie rozkołysanej.

                                                       Nagle konary, te powykręcane
                                                       Wzniosły radośnie się do góry.
                                                       Niczym te dawniej w liście ubrane,
                                                       Chciały dosięgnąć najbliższej chmury.

Złapać motyla, promyka wiosny.
Poczuć na nowo nagłą chęć życia.
Poczuć raz jeszcze jak liście wyrosły,
Odnaleźć radość, nagłą chęć bycia.

Bycia potrzebnym dla motyla,
Który dotykiem wniósł szczęścia tyle.
By nie minęła nigdy ta chwila.
Zapomnieć o przykrym, myśleć co miłe.

Oszalałe w szczęścia porywach,                         
Pień swój zgarbiony zaczęło prostować.
W gęstwinie liści chciało ukrywać
Motyla. Przed wiatrem chciało go schować.

Motyl radosny fruwał w koronie.
Siadał na liściu, zrywał się znowu.
Chwilę był z drzewem i znikał w dąbrowie,
Bawił się z drzewem i wracał do domu.

Drzewo w zadumie samo zostało.
Motyl powracał i znikał szybko.
Drzewo tęskniło, smutnie szumiało.
Łkający wiatr był z nim tylko.

                  Czy to wiosenny był szczęścia poryw?
                  Słoneczny miraż, zachwyt chwilowy?
                  Wszystko zostanie jak do tej pory?
                  Motyl odleci do swej dąbrowy?

                                 Stare konary bardziej pogięte
                                 Pień przygarbiony wzięły w swe dłonie.
                                 Tak pozostaną martwe, uschnięte.
                                 Wiatr złamie drzewo, ziemia je wchłonie...


Bargów, 03.07.2007 r.





niedziela, 22 lutego 2015

Przyjaciel strumień

Leśny strumieniu
Wśród leszczyn zagubiony.
Beztroski, ukryty w cieniu,
W zieleń liści zapatrzony.

Tak chciałbym z tobą być
I żal swój wypłakać.
Poradzić się jak mam żyć
I na co mam jeszcze czekać.

Odeszło wszystko co miałem,
Jak lato z ostatnimi ptakami.
Nic nie pozostało, chociaż chciałem,
Chociaż prosiłem o to ze łzami.


O, leśny strumieniu,
Przyjacielu szemrzący.
Pomóż, ty ukryty w cieniu
Leszczyn szeleszczących.
                                       
                           
Poradź co robić mam,
Jak życie ułożyć swoje?
Odpowiedz pluskiem fal
Na pytania moje.
                                                     
                                                                                           
                                                                                      
                                                                                


Urad, 02.09.1981 r.

Marzenie

                                               Słyszę szept gwiazd
                                               Jak muzykę mgłą spowitą.
                                               I słyszę szumiący las,
                                               Który ogromem swym mnie wita.

            Chciałbym wtedy iść tam,
            Zatracić się w tym ogromie.
            Pozostać na zawsze sam,
            Żeby zapomniano o mnie.

Bym mógł jak dziecię małe
Przytulone matczyną dłonią
Usnąć na polanie
Upojony nieznaną wonią.

I kiedy poranne zorze
Zalśnią w kroplach rosy,
Zachwycać się drzew morzem,
Wsłuchiwać się w ptasie głosy.

           W szalonych podskokach
           Przemierzać nieznane knieje,
           Myśli zagubić w obłokach,
           Płakać z deszczem, śmiać się, gdy słońce się śmieje.

                                   Beztroskość nad brzegiem zostawić
                                   Leśnego potoku.
                                   Oczy widokami bawić
                                   Nieznanymi, pełnymi uroku.

Urad, 27.08.1981 r. 

Lesie potężny

O, lesie potężny,
Pełen wykrotów, zwalonych pni,
Z jarami pełnymi węży
Błagam cię: pomóż mi!

Ukryj mnie w swym ogromie.
Nie pozwól nikomu mnie widzieć.
Nie pozwól by czyjeś dłonie
Mnie dotykały. Chcę tu umrzeć!

Gdy kości me błysną białością
Na którejś polanie,
Każ by zmrok je pokrył szarością
I nikt nie spoglądał na nie.

O, potężny lesie!
O, władco zielony!
W swe ramiona weź mnie,
Weź mnie władco uwielbiony!

Słubice, 28.12.1976 r.

piątek, 20 lutego 2015

W lesie zagubiony

Już dawno w lesie zagubiony,
Pochłonięty jego ogromem.
Pięknem jego zadziwiony
I że stał się moim domem.

               W szelest liści zasłuchany,
               W śpiew ptaków, zwierząt głosy.
               Ciekawością w głąb lasu gnany -
               Szczęśliwy, chociaż bosy.

                              Gdy promienie słońca głaszczą
                              Siwe włosy na mej głowie,
                              Ręce same cicho klaszczą
                              O mej radości w dziwnej mowie.

                                                Tutaj wiatr rozmówcą mym jest.
                                                Wielkie drzewa słuchaczami.
                                                Słowa ich to liści szelest,
                                                A krople deszczu moimi łzami.

Widuchowa, 2010 r.

Sen

Pod starym dębem przysiadłem.
Był naprawdę ogromny.
Kanapkę w cieniu jego zjadłem,
Posiłek taki skromny.

Dąb szumiał tajemnie
Szepcząc liśćmi tysiącem.
Poczułem się dziwnie, sennie,
Schowany przed słońcem gorącym.

Stado sarenek beztroskich
Z panem kozłem na czele,
Ogryzało dębu gałązki -
Zostało po nich niewiele.

Obok pasły się łanie.
Piękne, choć niespokojne.
Po niebie sunęły kanie,
Ptaki śpiewały upojnie.


Lis, ruda kita
Cicho przemknął obok mnie.
Dzików wataha, cała świta
Zaległa w bagnie, olchowej mgle.

Chociaż dzień, to wielka sowa                   
Na konarze dębu usiadła.
Uhu hu,uhu hu, to jej słowa,
Po czym dwie myszy zjadła.

Potężny jeleń zza olszyn wyszedł.
Przystanął na chwilę, łeb uniósł wysoko,  
Stał chwilę, po czym wolno poszedł
W las. Zaszył się w nim głęboko.

                                                                  Rude wiewiórki po dębie biegały
                                                                  Z konaru na konar skacząc.
                                                                  Raz były na górze, to znów spadały,
                                                                  Aby na nowo zabawę zacząć.

Gdzieś niedaleko dzięciał zastukał,
Waląc zawzięcie w sosnowy pień.
Motyl motyla przy ostach szukał,
Po ziemi sunął jastrzębia cień.

Krzykliwe sójki się rozgadały,
Zawzięcie kłótnie prowadząc swą.
Z gałęzi na gałąź przelatywały
Nie przejmując się wcale mną.

 Cicho zza krzaków wysunął się zając.
Ze strachem dojrzał jastrzębia cień.
Trochę przystając, trochę kicając,
Schował się w lesie za świerka pień.

Gdzieś nad mym uchem mucha bzyczała.
Może to komar był albo też giez.
Bardzo pragnąłem by odleciała,
By żadnego owada nie było też.




Słońce ku zachodowi się chyliło
Czerwonym kołem się tocząc po niebie.
Mgłę przy olszynach na łące ścieliło,
Jakby łoże ścieliło dla siebie.


Bekas poderwał się nagle z furkotem.
Czapla nad wodą znieruchomiała.
Powietrze wypełnił bocian klekotem,
Wystraszona żołna odleciała.

                             Coś szeleściło i tupało,
                             Furcząc przeciągle i donośnie.
                             Jakby przestraszyć cały świat chciało,
                             To jeż na łowy wychodził właśnie.

                                                    Ostatni promyk słońca musnął
                                                    Wierzchołki drzew i pień dębowy.
                                                    Świerszcz się obudził, a później usnął,
                                                   A mnie się przyśnił sen już nowy.

Widuchowa, 16.05.2008 r.